niedziela, 1 maja 2016

#Łaciata recenzja ~ 65


"dEfekt Lucyfera" - Rafał Wałęka

"dEfekt Lucyfera" jest książką, którą miałam okazję przeczytać, dzięki uprzejmości autora, Rafała Wałęki i jego chęci współpracy ze mną. Przyznam szczerze, że miałam bardzo mieszane uczucia co do tej książki, gdyż nie należy ona do gatunku literackiego, który czytam często, który jakoś mnie pociąga, wręcz przeciwnie.

Na początku chcę powiedzieć, a właściwie zwrócić się do autora z pewnym tematem do dyskusji. Otóż nie zgadzam się z widniejącym na okładce cytatem, mówiącym o tym, że zło to niezbędny błąd Boga. Kto powiedział, że zło zostało stworzone przez Boga? Bo prawda jest taka, że zło powstaje inaczej, a przynajmniej ja uważam, że jest inaczej. Zło powstaje w wyniku wolnego wyboru człowieka. Rodzi się, gdy mamy zbyt wiele możliwości przed sobą, gdy sami musimy przypilnować siebie, ale to nie jest wina Boga. To wynik miłości. Tę refleksję pozostawiam wszystkim czytelnikom na później.

Ważnym punktem zaczepnym, marketingowym jest okładka książki. Bardzo komiksowa, nacechowana na literaturę dla mężczyzn (to tylko moje subiektywne odczucie), ale przyciągająca wzrok czytelnika. To dla mnie zawsze jest ważne i zwracam na to uwagę, gdyż jestem zwolennikiem ładnych, geometrycznych okładek. Z chęcią zobaczyłabym tę książkę w twardej oprawie, ale wiem, że autor raczej nie ma na to wpływu. Jedynym minusem, który dostrzegłam w wykonaniu książki są białe, rażące tą czystością strony, które osobom wrażliwym na światło, utrudniają czytanie. 

Fabuła książki jest bardzo, ale to bardzo nietypowa. Czytając, doświadczałam wiele razy uczucia grozy i przejęcia, szczególnie, gdy poddawałam się lekturze wieczorem,po zmierzchu (nie  polecam tej opcji osobom z chorym sercem, co znaczy, że sobie też nie). Uważam jednak to za plus książki, bo dobra książka to ta, która potrafi omamić czytelnika ferią uczuć, które potrafi w nim wywołać. Wiadomo, jak to kryminał, wypada by intrygował i przerażał kiedy trzeba.

Ważnym aspektem każdej książki jest kreacja bohaterów i również w tej sferze nie zawiodłam się na piórze autora, który debiutował "dEfektem Lucyfera" na mojej półce. Postacie są naszkicowane charakterystyczną kreską, każdy jest inny, a mimo to tylko razem tworzą całość i coś ich łączy, takie jest moje odczucie. Przyznam, że nie zanudziłam się przy nich. Jeden czuły, drugi przebiegły, trzeci chytry. Pełen zestaw.  

Może "dEfekt Lucyfera" nie jest książką, nad którą mogłabym się rozwodzić godzinami, bo w gruncie rzeczy nie jest to długa książka ( liczy zaledwie 270 stron), ale myślę, że warto ją przeczytać, skoro skusiła mnie, osobę nie będącą zwolennikiem kryminałów, thrillerów itp. Żeby ją dobrze zrozumieć, należy czytać uważnie, rozdzielać pewne wątki. Uważam, że ta książka uczy czytania, sprawdza, na ile jesteśmy w tym dobrzy. To niesamowite!

Rafał Wałęka to polski autor, który nie jest powszechnie znany. Wiem, jak trudno wybić się w Polsce na rynku wydawniczym, ale trochę szkoda, że niektóre osoby są skazane na zmarnowanie w cieniu, nie z własnego wyboru. Odkrywajmy polskich pisarzy! Wiem, że większość osób jest uprzedzona do polskich autorów, bo nasz kraj zdominowała globalizacja w postaci literatury obcej. To złe i niesprawiedliwe. Z tego względu cieszę się, że osoby takie jak Pan Rafał, tworzą bez względu na popyt oraz godnie i honorowo reprezentują naszą narodowość.

"dEfekt Lucyfera" polecam każdemu, kto nie jest przekonany do polaków, kryminałów, czy innowacyjnej literatury. Ta książka zmieni Wasz pogląd na każdy z tych aspektów, jeśli tylko jej na to pozwolicie. Czytajmy to, co polskie! Bo polskie znaczy dobre i nasze! Ta książka tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła.
"W przeciwieństwie do wojny, gdzie snajper myli się tylko raz, miłość może zabijać wielokrotnie. Samoodnawialna broń, która atakuje ciebie i innych. Raz zabija powoli i boleśnie, a innym razem nagle i równie skutecznie."