czwartek, 30 kwietnia 2015

#Łaciata recenzja ~ 18

"Robert i Róża"- Małgorzata Klunder



    "Robert i Róża" to książka, która powiększyła moją biblioteczkę o nową historię niespełna tydzień temu. Zaczęłam ją czytać dopiero w niedzielę, ponieważ musiałam skończyć wcześniej zaczętą pozycję - a mimo tego, że trudno mi się przyznać - nie potrafię dzielić swojej uwagi i czytać dwóch powieści jednocześnie.

   Małgorzata Klunder jest mi autorką kompletnie nieznaną, lecz już na wstępie pragnę powiedzieć, że od pierwszych stron polubiłam jej styl pisania.
  
   Pragnę zwrócić Waszą uwagę na okładkę książki, która mnie ujęła swoim ciepłem, a jak się później okazało również trafnością (a mam tu na myśli to, że idealnie pasuje do tej historii). 

   Nim zabrałam się za tą książkę, prześladowało mnie uczucie, że jest to powieść dla nieco młodszego pokolenia, ale teraz jestem skłonna szczerze powiedzieć, że jest to książka dla każdego! Ludzie starsi dzięki niej będą mogli wspomnieć czasy PRL-u, a młodzi fascynować się współczesną literaturą opisywaną w książce.

   Faktem, który zaskoczył mnie jest upodobanie rodziny Niziołków do książek, choć uważam, że użyłam tu niedopowiedzenia, bo to jest po prostu wielka i nie mająca się nigdy zmienić miłość. Niziołkowie kochają książki Tolkiena, a szczególnie skradł im serce kultowy "Władca Pierścieni", którego osobiście miałam okazję czytać. Ich rozważania na temat tej książki bardzo mi się spodobały i zwróciły moją uwagę na różne detale, których do tej pory nie dostrzegałam w powieści Tolkiena.

   Z pozoru każdy członek rodziny mógłby się wydawać identyczny, biorąc pod uwagę, że każdy z Niziołków czyta bez względu na wiek. Jest to jednak nieprawdą, bo z biegiem czasu każdy z domowników mieszkania na Pamiątkowej odkrywa w sobie swoje powołania, talenty i specjalizacje. 

   Historia rodziny jest tak przyjemna, ciepła i pełna humoru, że pochłania się tą pozycję bardzo szybko, a mimo ilości wplecionych w życie Róży, Roberta, Gośki, Pip'a i Elli bohaterów książkowych nie gubimy się, gdyż na końcu znajduje się spis najważniejszych książkowych sław kultywowanych przez Niziołków.

   Ta powieść pokazała mi różne inne ciekawe tytuły książek, które warto poddać lekturze oraz znalazłam w niej ukryte między słowami recenzje takich książek jak "Harry Potter", który swego czasu święcił triumfy na polskim rynku książki.

   "Roberta i Różę" polecam szczególnie fanom Tolkiena, "Władcy Pierścieni" oraz tym, którzy nie byli przekonani co do tej powieści fantasy, ponieważ może zmienić ona Wasz pogląd na wydarzenia mające miejsce we Władcy oraz uczucia, które są w nim ukryte.

   Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać tą książkę, która jak najbardziej pozytywnie mnie zaskoczyła i pozostawiła w mojej głowie miłe wspomnienia. Na pewno wrócę do niej za kilka lat i polecę moim dzieciom,  które będą mogły się przy niej dobrze rozwijać.

   Czekam z niecierpliwością na drugi tom opisujący historię -kultowych już dla mnie - Niziołków z ulicy Pamiątkowej w Poznaniu.
   UWAGA! Książka zaraża miłością do książek i wszelkiego słowa pisanego. :)


"- Czy wiesz, że czytasz książkę, która niszczy w Tobie umiejętność odróżniania dobra od zła?   Wytrzeszczyłam na niego oczy, bo jak żywo przez sześć tomów nie miałam z tym żadnego problemu."

 Misia.
OCENA KSIĄŻKI:  6 

#Łaciate podsumowanie KWIETNIA.

!Kwietniowy Stosik Krówki!




   Kwiecień jako bardzo pogodny, wiosenny miesiąc przyniósł mi wiele książkowych zaskoczeń (w dobrym tego słowa znaczeniu). 

   Będąc na zakupach w Biedronce wraz z przyjaciółką wypatrzyłam sobie książkę Tony'ego Parson'a noszącą tytuł "Druga szansa"

   Pozostając w temacie moich przyjaciół - dwie moje przyjaciółki miały okazję być na II Warszawskiej Wymianie Książkowej, która miała miejsce 18 i 19 kwietnia i przywiozły mi świeże zdobycze, czyli kolejno:
  • "Ostrożnie z miłością" - Diane Stingley
  • "Najdłuższa podróż do domu" - John Grogan
  • "Chciałbym, żeby ktoś gdzieś na mnie czekał" - Anna Gavalda
   Ponadto w ramach łatwiejszej nauki języka angielskiego zaopatrzyłam się w kultową książkę Johna Green'a, którą już miałam okazję dla Was recenzować, a jest nią oczywiście "The fault in our stars", czyli historia Gusa i Hazel. 

   W kwietniu przyszły do mnie również książki takie jak:
  • "Robert i Róża" - Małgorzata Klunder
  • "Ogród Księżycowy" - Agnieszka Krawczyk
   Z czego tą drugą wygrałam w konkursie organizowanym przez stronę "Książka zamiast Kwiatka", wydawnictwo Filię oraz autorkę Agnieszkę Krawczyk. 

   W ramach konkursu, który znalazłam na blogu http://nietypowerecenzje.blox.pl/html, prowadzonym przez Panią Agnieszkę Krizel otrzymałam e-booka "Tylko przy mnie bądź", którego właśnie dzisiaj poddaje lekturze. :)

   Podsumowując moją pracę i osiągnięcia minionego miesiąca, udało mi się nawiązać współpracę z wydawnictwem e-bookowo.pl, od którego otrzymałam następujące e-booki:
  • "Jeszcze się spotkamy" - Iwona Sablewska
  • "Rajland" - Rajmund Czok
  • "Życie jak scenariusz" - Anna Kenig-Kacperska

   W kwietniu uzupełniłam zbieraną przeze mnie kolekcję książek Lucy Moud Montgomery o kolejny tom "Złocistą drogę" oraz zaczęłam zbierać nową serię książek wydawnictwa Literackiego, która obejmuje wszystkie powieści Katarzyny Michalak, a na zdjęciu możecie ujrzeć tom pierwszy, czyli "W imię miłości".

   To chyba na tyle, miejmy nadzieję, że maj będzie jeszcze bardziej obfitym miesiącem w nowe historie, które będą ozdabiać moje życie i półkę. :)

Misia.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

#Łaciata recenzja ~ 17

"Charlie st. Cloud" - Ben Sherwood


   Przed Wami zapowiedziana w pasku "Do zrecenzowania" książka autorstwa Bena Sherwooda "Charlie st. Cloud".

   Zaskakującym - po przeczytaniu - jest dla mnie fakt, że książka o tak cienkiej grubości może zawierać tak wiele mądrości. 

   Lekturę "Charliego st. Clouda" polecam każdemu, kto stracił bliską osobę i brakuje mu wiary, jest w depresji, ma problem z akceptacją takiego czy innego biegu wydarzeń. Ta powieść daje nadzieję! 
   Zadajecie sobie zapewne pytanie: skąd ja to wiem? Otóż, też doświadczyłam straty i bólu nią spowodowanego, a ta pozycja książkowa pomogła mi odbudować wiarę w ten świat, pokonać żal i uwierzyć w to, że istnieje coś po życiu. 

   Ben Sherwood zwraca również uwagę na siłę braterskiej miłości - miłości bezwarunkowej, czystej i trwałej. Historia młodego chłopaka pokazuje plusy i minusy przywiązania, moc poświęcenia i chęć dotrzymania obietnicy. Niewiele osób zwraca na te duchowe stany uwagę, gdyż wszyscy śpieszymy się w gnającym do przodu świecie pełnym aut i techniki.

   Z prostego języka każdy jest w stanie wyciągnąć morał. Jak najbardziej NIE jest to książka wprowadzająca w melancholijny nastrój, lecz zmuszająca do refleksji i zmian, których każdy potrzebuje we własnym zakresie.

   Charlie doświadcza również miłości, tej pierwszej, silnej i nieporadnej na swój piękny i nieśmiały sposób. Obserwowanie jego poczynań sprawia, że śmiejemy się, płaczemy i szokujemy. Takie książki są właśnie potrzebne ludziom i takie książki warto wydawać. :)

   Chcę dodatkowo zwrócić Waszą uwagę na okładkę, która obejmuje zdjęcie filmowe. "Charlie st. Cloud" został sfilmowany w 2010 roku przez Uniwersal Pictures. W role główne wcielili się Zac Efron, Charlie Tahan i Amanda Crew.

   Książka zasługuje na uwagę każdego. Dobra, pouczająca lektura na pochmurne dni! :)



"Sam st.Cloud był wiatrem."
Misia.
OCENA KSIĄŻKI:  5/5

piątek, 10 kwietnia 2015

#Łaciata recenzja ~ 16

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" - E L James


   " Pięćdziesiąt Twarzy Greya "to książka, która wywołała na świecie bardzo dużo kontrowersji, co mnie nie dziwi osobiście, bo po przeczytaniu mam dość mieszane uczucia.

   Historia Anastasii i Christiana jest wyjątkowo niespotykana i naprawdę nie mam pojęcia o tym, czy w ogóle można teraz spotkać podobne pary.

   Odczułam tę książkę w dość dziwny sposób, bo uważam,  że głównych bohaterów można swobodnie porównać do małych dzieci. On traktuje ją jak zabawkę i urozmaicenie dnia, mali chłopcy często tak się zachowują. Dodatkowo Grey jest dość kapryśny, a raczej ma swój osobliwy gust. Ana byłaby naprawdę irytującym, niezdecydowanym dzieckiem, według mnie, zastanawiającym się całą wieczność nad tym, czy wejść do tej piaskownicy i się bawić w najlepsze czy nie.

   Twierdzenie,  że mimo wszystko z głównej bohaterki zrobiono "kobietę lekkich obyczajów" - łagodnie rzecz ujmując - nie jest nieodpowiednie w mojej ocenie powieści. Anastasia na początku książki podkreśla, że nie chce być dziewczyną, której facet płaci za seks, ale w gruncie rzeczy, staje się nią, nawet tego nie zauważając.

   To, że się - umownie mówiąc - "zakochała" nie tłumaczy niczego. Według mnie relacja między Christianem, a Anastasią jest totalnie niezdrowa i ja nie nazwę jej "miłością"  mimo tego, że wierzę w dobre chęci tej dwójki bohaterów. Miłość w moim mniemaniu to nie tylko wygląd, zauważmy, że Anastasia dostawała konwulsji, gdy zobaczyła Christiana, a nie gdy poznała. Miłość to nie tylko seks, czy inne korzyści fizyczne, bo nie jestem w stanie inaczej nazwać tego, co się w tej książce działo. Miłość to cierpienie, poświęcenie, troska, uczucie dużo bardziej tyczące się ludzkiej duszy i umysłu niżeli ciała. Jasne, nie mam zamiaru powiedzieć, że miłość nie jest czułością, obejmuje ją, ale to tylko dodatek do tej drugiej osoby. Po za tym, kolokwialnie mówiąc, podpisywanie umowy, w której chodzi o ciało danej osoby, nie jest miłością. Jeśli ktoś nas kocha, oddaje nam się bez dokumentów, podpisów i stempelków, prawda? To jest normalne życie. 
   To moje zdanie, Wasze może być totalnie odmienne i nie mam zamiaru nikogo nawracać lob coś takiego, jeśli źle mnie zrozumieliście.

   Z tego, co zaobserwowałam Anastasia niewiele wie na temat Greya, który jest osobą zamknięta w sobie - ale też nie zależy jej za bardzo na tym - by odkryć jego osobę ze strony psychicznej, bardziej ludzkiej. 

   Grey natomiast jest dla mnie postacią tak bardzo naiwną, że aż sama się dziwię jego postępowaniu. Zastanawia mnie, który chłopak w dzisiejszych czasach chciałby dziewczyny takiej jak Ana, która przewraca się o własne nogi i ma problemy ze sobą częściej, niż okres, tylko ze względu na to, że będzie uległa w łóżku? Pomijając to, Grey jest po prostu kultywatoremwłasnej teorii, która natomiast jest przeciwieństwem moralnych zasad, mówiących o tym, że nie można kupić człowieka. Wszystkie prezenty, którymi obdarowywał Anę, udogodnienia jakie ją spotkały przez wzgląd na jego osobę, wydają się być zapłatą za jej ciało, dziewictwo i czystość. Jego osoba wydaje się być brutalną, przynajmniej ja tak właśnie ją oceniam.

   Pod względem religijnym książka jest wyzuta z jakichkolwiek pożytecznych treści. Boga w niej nie znajdziecie, Drodzy chrześcijanie!

   Morałów lub wartościowych cytatów również tutaj nie znalazłam, lecz jeśli ktoś coś odkrył, to proszę, aby mnie łaskawie oświecił. 

   Nie da się ukryć, że mimo wszystkich tych podzielonych opinii, książka odniosła wielki sukces, gdyż została sprzedana w nakładzie 100 milionów egzemplarzy, przynajmniej taka informacja widnieje na moim egzemplarzu, choć nie wiem na ile to jest prawdą, oczywiście. Nie przeczę, że nie może tak być, zważając choćby na to, że w naszym kraju powstały dwa wydania tej powieści, ta sytuacja mogła powielić się również w innych częściach globu. 

   Ciekawi mnie fakt, co miała w głowie autorka w momencie, gdy tworzyła "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Z tego co udało mi się wyczytać z krótkiego opisu tej kobiety, jest to jej debiutancka powieść. Intrygującym jest na pewno fakt skąd wzięła informacje na temat tych wszystkich "gadżetów", sposobu ich używania itp. W każdym razie, mocno się jej dziwię.

   Jadąc któregoś dnia do szkoły, a było to parę dni po premierze filmu, o którym jeszcze wspomnę, natknęłam się w radiu na wywiad z kobietą, która osobiście zna E L James. Mówiła ona o tym, że wiedząc, jak James potrafi pisać, ta powieść jest zdecydowanie słaba, rozpatrując głównie kwiecistość języka. Osobiście mówiąc liczne bluźnierstwa mnie zniesmaczyły, bo wiem, że nie były one potrzebne. Oczywiście, wulgaryzmy nadają akcji ekspresywizmu i charakteru emocjonalnego, ale jako czytelnik wiem również, że da się je odpowiednio zastąpić, pozostawiając taki sam sens jak i odczucie duchowe.

   Obiecałam, ze wspomnę jeszcze o ekranizacji książki, która ukazała się w polskich kinach 13 lub 14 lutego, o ile się nie mylę. Osoby, które negatywnie oceniły film, a które brały pod  wzgląd tylko jego wulgarność, brutalność i ilość stosunków seksualnych lub innych fizycznych przyjemności, wydają mi się wyjątkowo niepoinformowane. Ktoś kto miał zamiar udać się na seans filmu, po zwiastunie mógł domyślić się tego, co go czeka, nie nie wspominając już o tym, że mógł przeczytać powieść James. Jako czytelnik, który nie widział osobiście tej - budzącej skrajne emocje -  ekranizacji, a który sporo o niej słyszał od znajomych, uważam, że te najbardziej zadziwiające momenty zostały usunięte i jestem dość rozczarowana tym faktem. 

   Pewnie nasuwa Wam się na myśl pytanie: Dlaczego nie obejrzałam filmu? Odpowiem na nie bez problemu. Zwykle rozczarowuję się ekranizacją książki, jeśli przeczytałam daną powieść, oczywiście. Pomijając fakt, nie wiem, czy jako osoba w tak młodym wieku, chcę obejrzeć coś takiego. Pogląd E L James kłóci się z popieranymi przeze mnie postawami moralnymi, o czym wspomniałam powyżej, nie jestem skłonna do psucia własnej moralnej wizji.

   Soundtrack do "Pięćdziesięciu Twarzy Greya" okazał się być bardzo udany i według tego, co mówili moi znajomi, odpowiednie piosenki były w odpowiednich miejscach, więc w tej kwestii ode mnie film dostanie plusa.

   Nie mogę też pominąć faktu, że książkę czyta się zaskakująco szybko, co mnie akurat cieszy, skoro na moich półkach czeka wiele innych, równych, bądź lepszych i gorszych pozycji.

   Kartki symbolizują ilość "razy". 

"Po pierwsze, ja się nie kocham. Ja się pieprzę ... ostro."


Misia.
OCENA KSIĄŻKI: 4/5

wtorek, 7 kwietnia 2015

#Łaciate ogłoszenie!!!

   !Na stronie Empiku można zamawiać nową powieść Kiery Cass (autorki recenzowanej przeze mnie trylogii "Rywalki") noszącą tytuł "Następczyni"! Premiera książki nastąpi dopiero 13 maja, jak przewiduje wydawnictwo. Taki przedpremierowy prezent ucieszy każdego książkowego mola!

http://www.empik.com/rywalki-tom-4-nastepczyni-kiera-cass,p1106721846,ksiazka-p

   !Kolejną okazją jest przesyłka za 2.99 na http://www.taniaksiazka.pl/  - śpieszcie się taka promocja tylko do końca dnia!

   !Już jutro premiera pierwszej książki Zoe Sugg "Girl Online"! :D via. Wydawnictwo Insignis!






Misia.

#Łaciata recenzja ~ 15

"Bliżej słońca" - Richard Paul Evans


   Richard Paul Evans jest według mnie świetnym autorem, który zwraca uwagę na ważne aspekty życia, pokazuje jego brutalność i banalność zarazem.

   "Bliżej słońca" to historia opowiadająca o trudnej drodze do miłości. Christina została zraniona przez swojego narzeczonego, a Paul pewnej zimowej nocy nie uratował małego pacjenta. Oboje cierpią i oboje oddają się bezinteresownej pomocy innym - co o dziwo - staje się ich życiowym wybawieniem. 

   Na początku każdego rozdziału mamy do czynienia z krótkim fragmentem tekstu z pamiętnika Paula Cooka. W tych wycinkach skryte są wielkie mądrości, na które warto zwrócić uwagę czytając.

  Książkę pochłonęłam w jedną noc, która - jak się okazało później - dużo wniosła do mojego życia. Czytało mi się tak dobrze ze względu na zrozumiały język, który mnie wyjątkowo przypadł do gustu oraz zaskakującą fabułę.

   "Bliżej słońca" jak najbardziej można zaliczyć do książek obyczajowych dla czytelników w każdym wieku. Po zakończeniu czytania warto przejrzeć każdy rozdział kolejno i przeredagować powtórnie wpisy Paula. Jeśli ktoś będzie miał z tym problem, może spisać je sobie i powoli dochodzić do ukrytych myśli. W przypadku każdego z nas zapewne będą one inne, ale warto spróbować, by zmienić coś w swoim dotychczasowym życiu lub po prostu je zrozumieć.

   Książkę polecam szczególnie osobom zranionym, które obwiniają los o swoje krzywdy lub nie wierzą w nadejście lepszego jutra. Nie traćcie nadziei!

   "Chociaż zawsze starałem się żyć według planu, wszystkie przełomowe momenty w moim życiu były wynikiem przypadku. - Z pamiętnika Paula Cooka"

Misia.
OCENA KSIĄŻKI:  5/5 

niedziela, 5 kwietnia 2015

#Łaciate życzenia/Wielkanoc 2015

Z okazji Świąt Wielkiej Nocy życzę Wam uśmiechu, ciepła, bogatego Zająca i śnieżycy książek! ;)
Byście spędzili te wspaniałe, odradzające święta z tymi, na których Wam zależy i dostąpili Boskiego błogosławieństwa.
W niemym załączniku wysyłam moje małe serduszko.
Oddana Wam.
Misia.

czwartek, 2 kwietnia 2015

#Łaciata recenzja ~ 14

"Przed świtem" - Stephenie Meyer


   "Przed świtem" to zdecydowanie najgrubsza i moim zdaniem najlepsza część Sagi Zmierzch autorstwa Stephenie Meyer.

   Fabuła została podzielona na trzy księgi: Belli, Jacoba i ponownie Belli. Jest to dość przydatne i łatwiej nam ocenić obiektywnie niektóre sytuacje i wydarzenia, które mają miejsce w życiu bohaterów.

   Biorąc pod uwagę ekranizację "Przed świtem" uważam, że w książce bitwa została przedstawiona lepiej i zupełnie inaczej. Oczywiście, rozumiem to, że w filmie czas na pokazanie danej sceny jest dość ograniczony, lecz wizja reżyserki chyba do mnie nie przemówiła.

   Przez ostatni tom przebrnęłam dość powoli i nie ukrywam, że do połowy książki czytanie szło mi dość opornie, bo nie wciągnęła mnie fabuła. Od rozpoczęcia przygotowań do starcia z Volturi wchłonęłam książkę do końca. :)

   Renesme w mojej wyobraźni była dziewczynką identyczną jak ta, którą mieliście okazję zobaczyć w kinie, więc to chyba moja ulubiona bohaterka, biorąc pod uwagę już całą Sagę Zmierzch. 

   Czekam na Wasze oceny.
   
   "Otarłam się o śmierć tyle razy, że dawno wyrobiłam normę przeciętnego śmiertelnika - do czegoś takiego jednak trudno się przyzwyczaić."

Misia.
OCENA KSIĄŻKI:  5/5 

#Łaciata recenzja ~ 13

"Zaćmienie" - Stephenie Meyer


   "Zaćmienie" to trzecia część niepowszedniego życia dziewczyny zakochanej w wampirze.

   W tym tomie Bella zostaje podstawiona pod ścianą. Jej decyzja może odnowić konflikt między wampirami, a wilkołakami. Kogo zatem ma wybrać: Edwarda czy Jacoba?
   Nienawidzę tego pytania od początku książki.

   Biorąc pod uwagę to, że "Zaćmienie" zostało sfilmowane, jak pozostał części, uważam, że książka mimo wszystko jest lepsza dlatego, że możemy poznać emocje towarzyszące Belli do czasu dokonania wyboru. Dla emocjonalnego czytelnika to ważne.

   Kolejnym problemem, który staje na drodze Belli jest spragniona krwi wampirzyca o imieniu Victoria, która ma bardzo ładne włosy, moim zdaniem. Autorka, jak widać, wykorzystała stereotyp, mówiący o tym, że rude są wredne.

   W tej części również Jacob pocałował Bellę, co mnie totalnie wkurzyło! Czy ta dziewczyna nie rozumie tego, że w życiu nie można mieć wszystkiego i trzeba umieć z czegoś zrezygnować?!

   Umm..
   Jak widzicie moje negatywne emocje sięgają zenitu, więc nie będę więcej mówić, czekam na wasze opinie. Może ktoś znalazł coś pozytywnego w tej książce oprócz rozbudowanej i wciągającej fabuły. Czekam na oświecenie.

   - Dlaczego akurat trzynasty sierpnia? - spytał niby od niechcenia.- Żeby mieć dostatecznie szeroki margines. To dokładnie miesiąc przed moimi urodzinami.
Misia. 
OCENA KSIĄŻKI:  4/5

#Łaciata recenzja ~ 12

Stephenie Meyer - Księżyc w nowiu


   "Księżyc w nowiu", jak wszyscy zapewne wiedzą, jest drugą częścią czterotomowej książki opowiadającej historię życia pewnej nastolatki imieniem Isabella Swan. 

   Saga Zmierzch to połączenie romansu z horrorem, choć według mnie nie ma w tych książkach nic szczególnie strasznego. Oczywiście nie da się ukryć, że cały "Zmierzch" to w tym momencie praktycznie rzecz ujmując klasyk i nieodwracalny przebój nastolatków z całego świata. 

   W tej części książki wątpliwości Belli zwiększyły się jeszcze bardziej, więc możecie sobie wydedukować to, jak wyglądał stan mojej duszy podczas czytania z poprzedniego posta, w którym recenzowałam część pierwszą.

   Uważam, że Jacob idealnie pasuje do Belli, bo oboje mają u mnie miano "zgryźliwych" i dziwnych ogółem. Edward mimo tego, że był wampirem, wydał mi się bardziej normalny, biorąc pod uwagę jego wychowanie, troskę o ród Cullenów itp. 

   Chciałabym poznać Waszą opinię na temat książek Stephenie Meyer, bo jak sądzę, u każdego reakcje były inne, chociażby dlatego, że niektórym łatwiej czyta się tego typu książki, a niektórym trudniej.

   "Wyprostowana, wyszłam na przeciw losowi, z przeznaczonym mi mężczyzną u boku."
Misia.
OCENA KSIĄŻKI: 5/5 

środa, 1 kwietnia 2015

#Łaciata recenzja ~ 11

"Zmierzch" - Stephenie Meyer


   "Zmierzch" jak sądzę przeżywał swoją świetność wieki temu, gdy na rynek weszła ekranizacja w reżyserii Catherine Hardwicke, a tu mam na myśli rok 2008.

   Ja "Zmierzch" miałam okazję czytać w zeszłym roku i przyznam, że jest to moja ulubiona część ze wszystkich czterech, które opisują nierealne życie Belli Swan. 

   Ku zdziwieniu wszystkich powiem, że Edward Cullen nie podbił mojego serca, był za zimny. (Haha! Dopiero po powtórnym przeczytaniu recenzji, uświadomiłam sobie, jak to brzmi) 
   Samo stworzenie człowieka-wampira kłóci się z moją wiarą, więc niestety, muszę przyznać, że z lektury tej książki nie wyniosłam nic przydatnego lub wartościowego. 

   Stephenie Meyer pisze dobrym językiem, który akurat mnie przypadł do gustu. Książka ma przyjemną - w tym konkretnym przypadku - miękką oprawę i dużo łatwiej ją ze sobą zabierać z domu. Okładka jest bardzo nowoczesna w swej prostocie i polubiłam zastosowane przez grafików Wydawnictwa Dolnośląskiego odpowiednie stonowanie kolorów oraz to, że do sprzedaży weszła seria "biała", którą - jak widzicie - zakupiłam. 

   Z tego, co pamiętam, "Zmierzch" był pierwszą książką jaką miałam okazję przeczytać, w której tak wyostrzono wątek miłości między trójką ludzi, mam tu na myśli oczywiście: Bellę, Edwarda i Jacoba. Nie jest to umiejscowienie emocjonalne, które ja toleruję, bo niezdecydowanie mnie denerwuje, dlatego też nie polubiłam Belli i mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi za złe negatywnej oceny tej postaci.

   Ze wszystkich bohaterów najbardziej skradła mi serce Alice, bo jej pogodne usposobienie i miłość do mody wydało mi się bardzo ludzkie i naturalne, a jak się przekonałam, lubię normalność.

   Chcę pochwalić książkę również za wciągającą i wartką fabułę, której niektórym książkom brakuje. Przy "Zmierzchu" jednak nie nudziłam się ani chwili, o czym świadczy to, że przeczytałam liczącą ponad czterysta stron książkę w półtora dnia, chodząc do szkoły. 

   Polecam Wam lekturę "Zmierzchu" głównie dlatego, że warto zobaczyć i wyobrazić sobie to, co siedzi w głowie Pani Meyer.  


" Dotknęłam jego twarzy.- Pomyśl - odezwałam się - kocham Cię bardziej niż wszystkie inne rzeczy na świecie razem wzięte. Czy to Ci wystarcza?"

Misia.
OCENA KSIĄŻKI:  5/5

#Łaciate podsumowanie MARCA.

!Marcowy stosik krówki!


   W marcu udało mi się zaopatrzyć moją biblioteczkę w AŻ dziewięć nowych książek, co jest bardzo dobrym rezultatem, znając mnie.

   W zeszłym tygodniu doszły do mnie trzy książki, które zamówiłam na allegro.pl i są to:
  • " Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety " - Mark Helprin (aktualnie czytam tą książkę)
  • " Zimowa opowieść " - Mark Helprin
  • "Maybelline" - Bettie Young i Sharrie Williams

   Udało mi się również odkupić od koleżanki, która postanowiła odświeżyć swoją biblioteczkę, "Piękne Istoty" Garcia Stohl.
   Dodatkowo sama kupiłam sobie cztery książki i są to kolejno:
  • "Wróć, jeśli pamiętasz" - Gayle Forman
  • "Niezgodna" - Veronica Roth
  • "Zbuntowana" - Veronica Roth
  • "Jeden dzień" - David Nicholls
   I wreszcie! Z okazji Dnia Kobiet mój naprawdę kochany i niezastąpiony tata podarował mi "Więźnia labiryntu" James'a Dashner'a. Moja radość jest nie do opisania! :D Dziękuję Ci raz jeszcze, Tatusiu. 

   Wszystkie te książki postaram się przeczytać jak najprędzej, choć mój czas teraz ograniczają zbliżające się egzaminy, ale prędzej czy później otrzymacie ode mnie recenzję wszystkich tych - jak sądzę - wyjątkowych pozycji.
  
   A jak Wy podsumowujecie marzec? Krówka czeka na Wasze sprawozdania z zaopatrzenia biblioteczek. ;)

Misia.

#Łaciata recenzja ~ 10

"Siła marzeń. Życie w One Direction." - One Direction


Z dedykacją dla Asi - mojej Malikowej x

   Kiedy byłam młodsza szalałam za zespołem One Direction, choć teraz ciężko mi się do tego przyznać. W dzień moich urodzin rodzice podarowali mi książkę, która w tamtym okresie była najnowszą z wszystkich napisanych przez boysband autobiografii.

   Czytając poznajemy życie każdego z chłopaków, ich wspomnienia z dzieciństwa oraz to, co czuli podczas eliminacji do brytyjskiego X-Factora. 

   Książka jest o tyle ciekawa dlatego, że każdy z nich tak naprawdę miał swoje wyjątkowe życie, a dopiero potem Simon stworzył z nich zespół.

   Kolejnym plusem "Siły marzeń" jest to, że w środku możemy znaleźć dużo zdjęć Liama, Harry'ego, Niall'a, Louis'a i Zayn'a (który ostatnio odszedł z zespołu).

   Myślę, że tą książkę pokocha każda starsza lub młodsza fanka 1D, a każdy "hejter" spróbuje ich poznać. Osobiście uważam, że ta piątka osiągnęła wiele i stworzyła coś niesamowitego - marzenia innych ludzi. Nadal znam osoby, które marzyły o ich koncercie w Polsce i niestety teraz te nadzieje legły w gruzach, skoro nie ma Zayna. Warto jednak uwierzyć w to, że jemu jest tak lepiej, że wyrósł już z grania, a woli się ustatkować. 

   Wszystkie Directionerki dziękują za te prawie pięć lat i nigdy nie zapomną tych wszystkich wzruszeń, za co mogę poświadczyć tu i teraz. 

   Myślę, że po tym wszystkim, co wydarzyło się w zeszłym tygodniu, z chęcią usiądę i przeczytam "Siłę marzeń" raz jeszcze. 

   Książkę polecam wszystkim fanom One Direction, osobom, które wybierają się do X-Factora, niewierzącym w marzenia i lubiącym biografie. Nie zawiedziecie się! ;)
   Zapraszam wszystkich fanów do indywidualnej oceny! 

    "Znacie to, kiedy ogląda się jakiś występ i ciarki przechodzą po plecach? Śpiewanie z Robbinem to było coś takiego, tylko do dziesiątej potęgi. Jarzyłem się od ucha do ucha. Wiem, że będę z dumą pokazywał wideo z tego wnukom, gdy zostanę już dziadkiem." - Zayn Malik str. 211

   !Dla tych, którzy nie mają ochoty przeczytać książki. O One Direction powstały dwa filmy "This Is Us" oraz "Where We Are. Live from San Siro". 
Misia.
OCENA KSIĄŻKI:  5/5