środa, 25 marca 2015

#Łaciata recenzja ~ 6

"Gwiazd naszych wina" - John Green


    "Gwiazd naszych wina" jest książką, która zrobiła dużo szumu na całej kuli ziemskiej. O wielkości powieści świadczy chociażby fakt, że została ona sfilmowana w 2014 roku przez wytwórnię Twentieth Century Fox, która zajmuje się największymi światowymi ekranizacjami.

   Pierwszy egzemplarz pożyczyłam od koleżanki i wydanie różniło się od tego, które widać na wykonanym przeze mnie zdjęciu, gdyż czytałam tą książkę troszkę przed premierą filmu. Historia poruszyła mnie na tyle mocno, że od połowy płakałam i nie zapomnę nigdy tak wielkiej rozpaczy, jaką dostarczyła mi lektura tej pozycji. 

   Hazel i Gus to na pozór dwójka młodych, niedoświadczonych ludzi, na których spadła choroba nowotworowa. Przez czas, w którym się w sobie zakochują, towarzyszą im liczne pytania i wątpliwości, które jak sądzę nękają każdego z nas, lecz częściej dotyczą pewnie innej problematyki. 
   
   Fascynującym dla mnie jest to, jak John Green przybliżył mi chorobę nowotworową i wszystkie jej konsekwencje. To nie jest książka propagandowa, choć niektórzy tak właśnie twierdzą. Wyssana z palca? Nie zgodzę się z tym. Jeśli nie wiesz, co to znaczy chorować przewlekle, brać leki i bać się - nie oceniaj.

   W październiku 2014 roku napisałam recenzję dla portalu www.taniaksiążka.pl i otrzymałam wyróżnienie w postaci nagrody książkowej, za którą z całego serca pragnę podziękować sponsorom. Oto i ona, miłego czytania.


"Myślę, że te pięć gwiazdek to i tak za mało.
Ta książka zmieniła mój pogląd na życie i za to cenię ją ja oraz moi najbliżsi, którzy tę zmianę widzą. Problem osób chorych na nowotwór powiększa się, a razem z nim ich liczba. W mojej rodzinie jest kilka takich osób i wiem, jak trudno żyć w ich otoczeniu. Nie bardzo wiadomo, co powiedzieć, co zrobić, by im pomóc, a jednocześnie nie urazić. "Gwiazd naszych wina" obudziła we mnie nadzieję i pomogła zrozumieć to, jak działa świat z perspektywy osób chorych. Łatwiej mi w tym momencie wesprzeć moich bliskich. Załamanie to było to, z czym nie potrafiłam się zmierzyć. Widziałam je na twarzy mamy, taty, wujka i innych. Pragnęłam uciec, ale od tego nie ma ucieczki. Widziałam udrękę chorego i wiem, że porównanie do granatu jest bardzo trafne.
Oceniając historię... brakuje mi słów, bo książka była spełnieniem mojej nadziei i wiem, że tego szukałam. Napisana prostym i zrozumiałym językiem, który używają najczęściej zwykłe nastolatki. Podoba mi się to, że przeznaczona jest - w moim przekonaniu - dla młodzieży i naprawdę wnosi do życia dużo wartości. John Green dokonał czegoś niezwykłego, łącząc humor nastolatków z ciężkimi problemami i to jest fascynujące! Do tego nigdy nie spotkałam tak pięknej i głębokiej historii miłości, a w tak młodym wieku rzadko naprawdę udaje się zakochać, tym bardziej tak szczerze.
Zadziwiła mnie postać Augustusa, ale chyba bardziej to, co się z nim stało i jak łatwo role się odwróciły. Gus był - a przynajmniej wydawał mi się być - przebojowy i na luzie, natomiast Hazel była lekko zagubiona w świecie i myślała tylko o umieraniu, co nie jest dość pozytywną cechą. Podobało mi się to, że dzięki Augustusowi udało jej się w jakiś sposób zmienić. Niebywałe jest to, że połączyły ich zainteresowania dotyczące "Ciosu udręki".
Postać pisarza nie za bardzo przypadła mi do gustu, ale kiedy wyjaśniono, dlaczego jest pijakiem, zmieniłam swój pogląd na jego osobę.
Muszę przyznać, że mimo poruszanych problemów związanych z autorem "Ciosu udręki", odczuwam niedosyt z powodu tego, iż po zakończeniu nie dowiedziałam się tego, jak długo żyła Hazel albo tego, co stało się z przyjacielem Gusa. Nie oczekiwałam wiele, ale może jakiegoś małego sprostowania i dopełnienia.
Książka, którą polecam każdemu!"

   O ludziach chorych na raka warto pamiętać. Zawsze - w ciągu życia i po śmierci, bo zasługują na to w stu procentach. Są cichymi bohaterami skrytymi pod promiennym obliczem dnia i pozostają w ukryciu do samego końca, bojąc się stracić swoją waleczność i piękno. Ale czy tak jest łatwiej? Czy najlepiej jest zapomnieć?

   To tylko część mojego obszernego zdania na temat "Gwiazd naszych winy", lecz mogłabym się nad nią rozwodzić godzinami, a na to tutaj nie ma już miejsca.

   "A oto parę przemyśleń o Hazel: Niemalże wszyscy mają obsesję na punkcie pozostawienia po sobie jakiegoś śladu na ziemi. Przekazania swojego dziedzictwa potomności.Dalszego istnienia po śmierci. Wszyscy chcemy zostać zapamiętani. Ja też chcę. Najbardziej niepokoi mnie to, że będę kolejną zapomnianą ofiarą w odwiecznej i niechlubnej walce z chorobą. Chcę pozostawić ślad."

Misia.
OCENA KSIĄŻKI:   6 

7 komentarzy:

  1. W 100% się zgadzam z Krówką!! Książka i film są bardzo ciekawe. Sama fabuła jest dla mnie bardzo interesująca, ponieważ jest bardzo "życiowa". A co do recenzji - genialna <3 <3 <3
    ~P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie książka była genialna, film trochę gorszy, bo oczywiście porównywałam go z wcześniej przeczytaną książką. Pierwszy raz miałam styczność z twórczością Greena, a ta jedna książka mnie do niego naprawdę przekonała, więc jeśli czytałaś jakieś inne powieści tego autora, to wyczekuję na recenzję. Ogólnie książka była bezbłędna w swojej prostocie, dlatego, że zwykłe wydarzenia zostały przedstawione z takim humorem, że sama siebie skarciłam, że podczas lektury niejedokrotnie się śmiałam,kiedy to poruszający serce dramat.
    Btw. Gratuluję nagrody, zdradzisz może jaką książkę dostałaś?
    Btw x2. Brawo, dodajesz coraz więcej recenzji, super! /pstronk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostałam książkę "Sekret Picassa" autorstwa Francesc'a Miralles'a. Z tego co wiem, jest to kryminał. :) Tak staram się dodawać dużo recenzji, ale niestety czas jest bardzo ulotną materią.

      Usuń
  3. Cóż, moje zdanie o tej książce znasz i jeśli powiem jedno słowo, to dopowiesz sobie resztę. :*

    OdpowiedzUsuń