środa, 20 kwietnia 2016

#Łaciata recenzja ~ 64


"Wszystkie jasne miejsca" - Jennifer Niven

"Wszystkie jasne miejsca" to jedna z tych książek, które przeczytałam zbyt późno, która zbyt długo stała na półce nietknięta, bo brakowało czasu, chęci i zaparcia, by po nią sięgnąć. Jak możecie się domyślać, to był wielki, wielki, ale to wielki błąd, żeby nie określić tego nawet mianem NAJWIĘKSZEGO CZYTELNICZEGO BŁĘDU CAŁEGO MOJEGO ŻYCIA. Chociaż tak, to chyba jedyne trafne określenie, które przychodzi mi teraz na myśl, gdy oceniam moją głupotę. Z drugiej strony nie mogłam przewidzieć, jak bardzo ta powieść na mnie zadziała. 

Niepozorny tytuł "Wszystkie jasne miejsca" przywiódł mi na myśl prostą, przyjemną młodzieżowa historię o zakochaniu, która jednak nie zostaje z czytelnikiem na zawsze, nie zmusza do refleksji. To był bardzo mylny tok myślenia. Stwierdzam, że muszę od dzisiaj zwracać większą uwagę na napis "Myślnik", który wydawnictwo Bukowy Las umieszcza na najbardziej wartościowych książkach - moim zdaniem oczywiście - które publikuje.

Powieść autorstwa Jennifer Niven poruszyła mnie do głębi i odcisnęła ogromny ślad na mojej duszy, gdyż poruszyła temat przemijania, temat tego, co w życiu ważne. Nie mam pojęcia, czy moja tak bardzo pozytywna opinia wynika z tego, jaka jest moja wrażliwość, jak ja odbieram ten świat, na co zwracam uwagę czy też co jest dla mnie ważne, jednak to zdanie, które teraz wypowiem będzie dla wszystkich, którzy mnie znają wielkim szokiem.

Wszem i wobec stwierdzam, że "Wszystkie jasne miejsca" to książka o niebo lepsza i bardziej głęboka niż "Gwiazd naszych wina", która do tej pory stała na moim książkowym piedestale. 

Theodore Finch to dla mnie jeden z najbardziej pozytywnych bohaterów, jakich miałam okazję poznać. Co niecodzienne, jest tak samo bardzo poważny, jak zabawny i postrzega świat przez wzgląd na drobiazgi, te malutkie rzeczy, które je tworzą. Ta cecha Fincha przypomniała mi o "Ani z Zielonego Wzgórza" autorstwa Lucy Maud Mongomery, którą bardzo lubiłam w dzieciństwie. To chyba największe zaskoczenie i nagroda dla czytelnika, jeśli bohater potrafi w jakimś stopniu go odzwierciedlić, przypomnieć mu o czymś dobrym, co zatraciło się w pędzie życia. Zawsze, gdy czytam książkę z taką postacią, to łatwiej mi jest wejść w ten świat, zrozumieć go i całkowicie się mu oddać. Uwierzyć. Dzięki Finchowi dużo się nauczyłam i przede wszystkim więcej zobaczyłam, ponieważ skutecznie otworzył mi oczy.

Violet nie jest dla mnie tak spektakularna, ale uważam, że bez niej ta historia nie mogłaby istnieć, bo ona przedstawia zagubienie, przedstawia chaos po stracie bliskiej nam osoby. Jest wiarygodna. Jej zachowanie nie jest naciągane, choć w kilku recenzjach natknęłam się na podobną opinię o tej bohaterce. Chciałabym się do tego odnieść. Ja również straciłam w swoim życiu bliskie mi osoby. Wiem, jak się zachowywałam, bo teraz, gdy jest mi łatwiej, bardziej zdaję sobie z tego sprawę i nikt nie może mi powiedzieć, że to co robiła Violet Markey, było kłamstwem, manipulacją czy przesadą. Nie było. Nie rozumiem czemu recenzenci oceniają tę kwestię, jeśli nie mają pojęcia, co znaczy słowo "strata", ponieważ moim zdaniem każdy może przeżyć ją inaczej i radzić sobie z tą stratą na swój własny sposób. Ja rozumiem i szanuję drogę, którą wybrała dla siebie Violet.

Jak widzicie powyżej, jestem bardzo emocjonalnie związana z bohaterami "Wszystkich jasnych miejsc", bronię ich i nadal będę broniła. Oczywiście, nie każdy może tę książkę odczuć w podobny sposób. Dla kogoś innego, kto nie jest mną, może to być zwykła, lekko słodka, lekko gorzka, a momentami nawet nieznośna historia miłości dwójki młodych ludzi, którzy razem pracują nad projektem z geografii, zwiedzają wiele miejsc, które są nietypowe, zapomniane, dziwne, a jednak bardzo fajne. Jasne, tak również może być. Moim zdaniem cała ta historia obrazuje ludzkie życie, to jakie jest nieprzewidywalne, to jak bardzo może nas ranić...

Co jeszcze powinnam powiedzieć? Głęboko się zastanawiam, gdyż mam wrażenie, że ta recenzja jest już całkiem długa, a ja jeszcze nie powiedziałam nawet połowy tego, czym chciałabym się z Wami podzielić. 

Przede wszystkim warto zauważyć, że powieść Jennifer Niven jest jedną z tych książek na mojej półce, w której mam zaznaczonych bardzo wiele cytatów, ale i jedną z tych niewielu egzemplarzy, do których zamierzam powrócić. Cieszę się bardzo, bo ta książka pomogła mi zamknąć pewien rozdział mojego życia, albo przynajmniej się z nim pogodzić. Jak dotąd nie rozumiałam wielu rzeczy, co uniemożliwiało mi podjęcie jakiejkolwiek decyzji w tym temacie. 

Kolejnym aspektem, który obiecałam sobie poruszyć w mojej recenzji jest fakt, iż dużo zaznaczonych przeze mnie cytatów pochodzi z książki "Fale", która odgrywa znaczącą rolę w życiu głównych bohaterów stworzonych ręką Jennifer Niven. Autorka zachęciła mnie do sięgnięcia po tę książkę i mimo tego, że jeszcze po nią nie sięgnęłam, to mogę się dzisiaj pochwalić, że gości już ona w mojej biblioteczce, z czego jestem bardzo dumna. Wykorzystanie tak starego utworu jest bardzo inteligentnym zabiegiem we współczesnej literaturze, bo może zachęci nie tylko mnie, by do takiej książki zajrzeć, by poznać klasykę i spojrzenie na świat osób starszych ode mnie, które więcej przeżyły. To naprawdę niesamowite rozwiązanie, miejmy nadzieję, że tak owocne jak sądzę.

Przechodząc do części bardziej przyziemnej, takiej jak np. styl pisania autorki, muszę przyznać, że książka wykonana jest bardzo dobrze. Tłumaczenie jest dokładne, całość czyta się bardzo płynnie, a ogólny wydźwięk książki jest bardzo lekki i przyjemny, co zapewne jest wielkim plusem tejże książki. Dla kolekcjonerów pięknych okładek walorem będzie front "Wszystkich jasnych miejsc". Przyznam, że osobiście bardzo lubię stosowanie minimalizmu w projekcie okładki, więc rozwiązanie zastosowane przez Bukowy Las w pełni mnie satysfakcjonuje, bo wyraża tę książkę w pełni i jest estetyczne.

Podsumowując, gdyż nie chcę się już powtarzać i bardziej odkrywać. Musicie przeczytać wszystkie jasne miejsca, by poznać niesamowitą, nieprzeciętną historię miłości Theodore'a i Violet i zrozumieć, czemu ja kibicuję tej parze. Wspaniała lektura na jeden z wiosennych dni, która sprawi, że wreszcie otworzycie oczy albo serce, którym podobno widzi się najlepiej.

A wydawnictwu Bukowy Las dziękuję za możliwość przeczytania tejże powieści, za egzemplarz recenzencki, który mi przysłaliście i za wydawanie tak pięknych historii oraz całej serii "Myślnik".



"Miłość jest naprawdę wielkim potwierdzeniem. Chce się i s t n i e ć, chce się coś z n a c z y ć, chce się umrzeć - jeśli się umierać musi - godnie, głośno, słowem z o s t a ć"

3 komentarze:

  1. Widzę, że masz ciekawą biblioteczkę godną pozazdroszczenia!. Ja dopiero zaczynam swoje wojaże blogowania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany! Ja strasznie kocham tę książkę i widzę, że nie tylko ja! Przeczytałam ją w tamtym roku, jeszcze w ogóle zanim zyskała popularność i zakochałam się. Świetna historia... ja po prostu nigdy nie wiem co mam napisać o tej książce, bo brak mi słów. Myślę, że jak i dla Ciebie, ta książka jest dla mnie czymś specjalnym, bardzo wyjątkowym - bo pierwsze to była jedna z pierwszych książek jakie przeczytałam w języku angielskim, a po drugie to właśnie o tej książce napisałam moją pierwszą recenzję na blogu :D Teraz pozostaje mi wyposażyć się w Fale i płakać.
    Pozdrawiam cieplutko!
    PS. Pięknie napisana recenzja!
    http://lovelybookprincess.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej książce, nie czytałam jej, a ostatnio zagłębiłam się w kilka pozycji z literatury młodzieżowej i naprawdę było warto - Twoja recenzja zachęciła mnie również do "Wszystkie jasne miejsca" :) Zapraszam również do siebie: www.blacklady.blogujaca.pl, łączę pozdrowienia, Justyna

    OdpowiedzUsuń