sobota, 5 marca 2016

#Łaciata recenzja ~ 58

"Ocalenie Callie i Kaydena" - Jessica Sorensen

Nie byłam przekonana, co do drugiej części "Przypadków Callie i Kaydena" i bałam się, że autorka powieli to, co zostało już powiedziane w części pierwszej i mimo tego, że w jakimś stopniu tak owszem się stało, to lektura tej powieści okazała się przyjemna i magiczna.

Niesamowite jest to, jak Jessica Sorensen przedstawiła zagubienie Kaydena, całą jego nienawiść do życia, do świata oraz pragnienie, by skrzywdzić samego siebie. Gumowe bransoletki do końca świata będą mi się kojarzyć z pokonywaniem bólu psychicznego poprzez fizyczne jego odwzorowanie. To bardzo pozytywne, jeśli powieść ma znaki szczególne, które kojarzą się tylko z danymi bohaterami, gdy wnosi coś świeżego do większości utartych schematycznych historii miłosnych.  Walka Callie o miłość i ukochanego również jest nietuzinkowa, co tylko polepsza całokształt tej - jakże bolesnej - historii.

Należy również wspomnieć o takim ważnym aspekcie, jak barwność bohaterów, która dla mnie jako czytelnika zawsze ma wielkie znaczenie.
Seth i Luke to bardzo dobrze scharakteryzowane postacie i przyznam, że mocno wkupiły się w mój gust zarówno poprzez bardzo życzliwe charaktery, humor, jak i młodzieńczą pomysłowość, łatwość podejmowania decyzji pod presją i całą resztą zalet, których nie sposób wymienić w tej recenzji. Żywię więc nadzieję, że jeszcze o nich usłyszę, a Wy przeczytanie "Ocalenie Callie i Kaydena", by przekonać się, co widzę w tej dwójce mężczyzn.

 Callie i Kayden może i różnią się od siebie w pewnych kwestiach ,ale są też do siebie bardzo podobni, co może się niektórym wydać złym zabiegiem, jednak moim zdaniem podkreśla to fakt, że łatwiej im się porozumieć oraz łączy ich nie tylko miłość, jak to zwykle jest, ale i wszystko co przyziemne, czyli ból, chęć zrozumienia, akceptacja otoczenia oraz tajemnice. Bez dwóch zdań ta dwójka jest idealnym zaprzeczeniem i protestem przeciwko utartemu powiedzeniu "przeciwieństwa się przyciągają". Ze względu na to, że jestem osobą, która nie lubi stereotypowych rozwiązań bardzo cieszy mnie taki zwrot we współczesnej literaturze.

Przyznam, że  autorka lekko przesadziła w swojej książce z erotyką, która na pewno oddawała spontaniczność, impulsywność zachowania dwójki głównych bohaterów, tęsknotę i potrzebę bliskości, ale też sprawiała, że akcja toczyła się monotonnie i w pewnych momentach nielogicznie, żeby nie powiedzieć bezsensownie. Uważam, że nie trzeba było, aż tyle namiętności, by pokazać, jakie panują relacje między Callie i Kaydenem.

Ogólnie oceniając fabułę, jest ona dobrze zbudowana rozwija się odpowiednio, nie za szybko, nie za wolno, nie brakuje w niej momentów, gdy trzyma czytelnika w napięciu i zmusza do zatrzymania się na chwilę oraz pewnej refleksji nad tekstem, który czyta. To dla mnie podstawa dobrej książki, którą ma się ochotę poddać ponownej lekturze.

W mojej opinii nie może zabraknąć uwag dotyczących szaty graficznej "Ocalenia Callie i Kaydena". Wielkim plusem jest kremowy papier, gdyż jeśli ktoś ma wadę wzroku łatwiej mu przyzwyczaić oczy do stron i do wielkości tekstu, co ułatwia czytanie i wpływa na to, czy jest ono dla nas przyjemnie, czy też uciążliwe. Okładka czyli wizytówka powieści również nie pozostawia nic do życzenia, a po przeczytaniu stwierdzam, że idealnie pasuje do wnętrza książki, czyli do historii zawartej między wydrukowanymi słowami. Fotografia dwójki młodych ludzi przyciąga uwagę i na pewno działa kusząco na miłośników romansu, ponieważ bliskość twarzy mężczyzny i kobiety, sugeruje, jakie relacje między nimi panują, jak bardzo siebie potrzebują. Po prostu przepięknie wyraża uczucia.

Powieść pełna sprzecznych emocji, miłosnych zawirowań, problemów i dotkliwych niepewności. Polecam wszystkim, którzy kiedykolwiek kochali, kochają lub zamierzają kochać, by przekonali się, że nie wszystkie miłości bywają proste.

"….powitanie kogoś, kogo się straciło, nieczęsto bywa łatwe. Zwłaszcza, gdy nie jest się pewnym, kim ten ktoś się stał."


Ocena: 6

1 komentarz: