Nie byłam
przekonana, co do drugiej części "Przypadków Callie i Kaydena" i
bałam się, że autorka powieli to, co zostało już powiedziane w części pierwszej
i mimo tego, że w jakimś stopniu tak owszem się stało, to lektura tej powieści
okazała się przyjemna i magiczna.
Niesamowite jest to,
jak Jessica Sorensen przedstawiła zagubienie Kaydena, całą jego nienawiść do
życia, do świata oraz pragnienie, by skrzywdzić samego siebie. Gumowe
bransoletki do końca świata będą mi się kojarzyć z pokonywaniem bólu
psychicznego poprzez fizyczne jego odwzorowanie. To bardzo pozytywne, jeśli
powieść ma znaki szczególne, które kojarzą się tylko z danymi bohaterami, gdy
wnosi coś świeżego do większości utartych schematycznych historii
miłosnych. Walka Callie o miłość i
ukochanego również jest nietuzinkowa, co tylko polepsza całokształt tej - jakże
bolesnej - historii.
Należy również
wspomnieć o takim ważnym aspekcie, jak barwność bohaterów, która dla mnie jako
czytelnika zawsze ma wielkie znaczenie.
Seth i Luke to
bardzo dobrze scharakteryzowane postacie i przyznam, że mocno wkupiły się w mój
gust zarówno poprzez bardzo życzliwe charaktery, humor, jak i młodzieńczą
pomysłowość, łatwość podejmowania decyzji pod presją i całą resztą zalet,
których nie sposób wymienić w tej recenzji. Żywię więc nadzieję, że jeszcze o
nich usłyszę, a Wy przeczytanie "Ocalenie Callie i Kaydena", by
przekonać się, co widzę w tej dwójce mężczyzn.
Callie i Kayden może i różnią się od siebie w
pewnych kwestiach ,ale są też do siebie bardzo podobni, co może się niektórym
wydać złym zabiegiem, jednak moim zdaniem podkreśla to fakt, że łatwiej im się
porozumieć oraz łączy ich nie tylko miłość, jak to zwykle jest, ale i wszystko
co przyziemne, czyli ból, chęć zrozumienia, akceptacja otoczenia oraz
tajemnice. Bez dwóch zdań ta dwójka jest idealnym zaprzeczeniem i protestem
przeciwko utartemu powiedzeniu "przeciwieństwa się przyciągają". Ze
względu na to, że jestem osobą, która nie lubi stereotypowych rozwiązań bardzo
cieszy mnie taki zwrot we współczesnej literaturze.
Przyznam, że autorka lekko przesadziła w swojej książce z
erotyką, która na pewno oddawała spontaniczność, impulsywność zachowania dwójki
głównych bohaterów, tęsknotę i potrzebę bliskości, ale też sprawiała, że akcja
toczyła się monotonnie i w pewnych momentach nielogicznie, żeby nie powiedzieć
bezsensownie. Uważam, że nie trzeba było, aż tyle namiętności, by pokazać,
jakie panują relacje między Callie i Kaydenem.
Ogólnie oceniając
fabułę, jest ona dobrze zbudowana rozwija się odpowiednio, nie za szybko, nie
za wolno, nie brakuje w niej momentów, gdy trzyma czytelnika w napięciu i
zmusza do zatrzymania się na chwilę oraz pewnej refleksji nad tekstem, który
czyta. To dla mnie podstawa dobrej książki, którą ma się ochotę poddać ponownej
lekturze.
W mojej opinii nie
może zabraknąć uwag dotyczących szaty graficznej "Ocalenia Callie i
Kaydena". Wielkim plusem jest kremowy papier, gdyż jeśli ktoś ma wadę
wzroku łatwiej mu przyzwyczaić oczy do stron i do wielkości tekstu, co ułatwia
czytanie i wpływa na to, czy jest ono dla nas przyjemnie, czy też uciążliwe.
Okładka czyli wizytówka powieści również nie pozostawia nic do życzenia, a po
przeczytaniu stwierdzam, że idealnie pasuje do wnętrza książki, czyli do
historii zawartej między wydrukowanymi słowami. Fotografia dwójki młodych ludzi
przyciąga uwagę i na pewno działa kusząco na miłośników romansu, ponieważ
bliskość twarzy mężczyzny i kobiety, sugeruje, jakie relacje między nimi
panują, jak bardzo siebie potrzebują. Po prostu przepięknie wyraża uczucia.
Powieść pełna
sprzecznych emocji, miłosnych zawirowań, problemów i dotkliwych niepewności.
Polecam wszystkim, którzy kiedykolwiek kochali, kochają lub zamierzają kochać,
by przekonali się, że nie wszystkie miłości bywają proste.
"….powitanie
kogoś, kogo się straciło, nieczęsto bywa łatwe. Zwłaszcza, gdy nie jest się
pewnym, kim ten ktoś się stał."
Ocena: 6
Przeczytałam dwa tomy i jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuń